Stres podczas ceremonii ślubnej |
Autor |
Wiadomość |
szczako
Wiek: 44 Dołączyła: 11 Lis 2005 Posty: 2216 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Paź 05, 2006 10:48 am
|
|
|
podczas pierwszych kilkunastu minut trzęsły mi sie nogi i jedyne o czym myślałam, to czy moaj suknia trzęsie się razem z nimi i czy to widać
przysięge składaliśmy przez mikrofon i podobno dobrze było nas słychać. nie pomyliliśmy się. chociaż tej drugiej (przy obrączce) już nie pamiętam. składałam ją jak w transie.
no i podczas składania przysięgi zaczęły bić dzwony. fantastyczny zbieg okoliczności. |
_________________
|
|
|
|
|
adriannaaa
Wiek: 44 Dołączyła: 08 Lut 2006 Posty: 659 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Paź 05, 2006 11:13 am
|
|
|
generalnie nie stersowaliśmy wsie wcale:) oboje byliśmy bardzo szczesliwi, że TO wreszcie sie dzieje:), że od teraz będziemy mężem i żoną. Ja ponoć wygladałam na lekko zdenerwowaną:) a nawet powyskakiwały mi takie czerwone plamy na plecach z nerwów, ale.. tak na prawdę nie czułam się zestresowana..a przynajmniej nie bardzo.. No i bardzo pilnowałam się, by głośno i wyraźnie składać przysięgę - bo mam tendencję do bardzo szybkiego i cichego mówienia:))) Po uroczystosci mój tato, którego ciężko jest zadowolić, stwierdził, że "o dziwo bardzo ładnie mówiłam podczas przysięgi" |
_________________
typ kobiety, co spala kotlety;) |
|
|
|
|
Alma_
Dołączyła: 03 Paź 2005 Posty: 3531 Skąd: z całkiem bliska
|
Wysłany: Czw Paź 05, 2006 4:20 pm
|
|
|
szczako napisał/a: | podczas pierwszych kilkunastu minut trzęsły mi sie nogi i jedyne o czym myślałam, to czy moaj suknia trzęsie się razem z nimi i czy to widać |
Nie było |
_________________ chez alma | |
|
|
|
|
Edi
Wiek: 40 Dołączyła: 24 Cze 2005 Posty: 430 Skąd: sprzed komputera
|
Wysłany: Czw Paź 05, 2006 5:56 pm
|
|
|
Ja w kościele w ogóle się nie stresowałam, przeciwnie - cały czas się uśmiechałam bo byłam bardzo szczęśliwa. Ale nie przewidziałam takiego przebiegu wypadków, jeszcze siedząc w bryczce zastanawiałam się jak to będzie w kościele i snułam domysły ale wyszło pięknie.
Paweł jak wracaliśmy na salę przyznał się, że na początku mszy św. tak się zdenerwował że myślał że zemdleje ale potem było ok. |
_________________ Ja chce powtórki z 23 września 2006 !
|
|
|
|
|
senra
Wiek: 45 Dołączyła: 09 Wrz 2005 Posty: 115 Skąd: łódź
|
Wysłany: Nie Paź 08, 2006 7:36 pm
|
|
|
Ja się nie stresowałam, za to za bardzo wzruszyłam się przy przysiędze i ledwo udało mi się powstrzymać łzy. Na szczęście zaraz po ksiądz rozładował atmosferę prosząc o brawa dla nowo zaślubionych. Przy zakładaniu obrączek nie wiedziałam nawet na którą rękę mam tę obrączkę wcisnąć, na szczęście mąż mi podpowiedział |
|
|
|
|
Madzialena
Wiek: 44 Dołączyła: 25 Lis 2005 Posty: 68 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Paź 09, 2006 4:16 pm
|
|
|
Początkowo bałam się, że się rozkleję. Łzy płynęły mi, kiedy wybierałam utwory do oprawy muzycznej w kościele i zaczynałam czuć lekką telepkę kilka tygodni przed ślubem.
Mniej więcej dwa dni przed ceremonią wszystko ucichło i nawet się dziwiłam, że taka stałam sie nagle wyciszona i pogodna. Potem miałam wrażenie, że traktowałam ślub jako coś zupełnie naturalnego i bezpiecznego, wszystko co najważniejsze było niezależne ode mnie, a reszta ...
Po ślubie siedzieliśmy z mężem w aucie i pierwsze co nam przyszło do głowy to "Jakoś poszło ośle, jakoś poszło..." i oboje się roześmialiśmy.
W sumie to chyba bardziej stresowały mnie wszystkie przygotowania niż sam ślub. |
_________________ Ciepło pozdrawiam Gość
|
|
|
|
|
emilkaa
więcej niż mama
Wiek: 41 Dołączyła: 28 Gru 2005 Posty: 674 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Paź 10, 2006 1:20 pm
|
|
|
ja na kazdym slubie sie wzruszam.. nawet obcych mi osob...
a na swoim nic
nawet przy zyczeniach
chociaz w domu przy blogoslawienstwie, a nawet u fotografa przy zyczeniach juz mi lezki lecialy... z chwila wejscia do kosciola jak reka odjal... nie ta Emila zupelnie... ktos mnie musial podmienic
przy zakladaniu obraczek podobno juz "brzmialam" na bardzo wyluzowana... |
|
|
|
|
Agas
Dołączyła: 17 Lip 2006 Posty: 115 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro Paź 11, 2006 8:28 am
|
|
|
no to bardzo dobrze tylko pogratulowac takiego dobrego "trzymania " sie bez widocznego stresu |
|
|
|
|
fiona83
Dołączyła: 19 Kwi 2006 Posty: 2952 Skąd: skądinąd
|
Wysłany: Sro Paź 11, 2006 6:51 pm
|
|
|
emilkaa napisał/a: | przy zakladaniu obraczek podobno juz "brzmialam" na bardzo wyluzowana... |
Zieloni potwierdzają. Byli nausznymi swiadkami |
|
|
|
|
misia-misia
Working Mom :)
Wiek: 43 Dołączyła: 04 Sty 2006 Posty: 1643 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Lis 02, 2006 8:15 pm
|
|
|
Ja się bardzo stresowałam. Emocje mną targały na wszystkie strony.
pojawienie się świadków w domu - łzy ze wzruszenia
Blogosławieństwo - łzy ze wzruszenia
chwila przed ceremonią, witanie gości pod kościołem - radość na przemian ze łzami
nasza "droga" do ołtarza - ostatkiem sił powstrzymywałam łzy wzruszenia
cała msza - emocje, mocne bicie serca, stres
przysięga - wewnętrzna walka o powstrzymanie łez. Tu juz bez mała płakałam ale starałam się powstrzymywac łzy i usmiechac się ile wlezie. Ponoc dało to efekt jakbym się śmiała...
droga od ołtarza - ostatnie stresy i ostatnie silne emocje
Z tego wszystkiego nie bałam się jednego o czym zawsze myślałam. Zawsze bałam się, zeby podczas ślubu nie popełnic jakiejś gafy, bałam się że coś z "elementów" ceremonii poprostu pominę . Efekt był taki że całkowicie o tych obawach zapomniałam |
_________________
|
|
|
|
|
motylica
Firma more than a woman.
Wiek: 43 Dołączyła: 16 Mar 2006 Posty: 588 Skąd: łdz
|
Wysłany: Sob Lis 04, 2006 7:55 pm
|
|
|
> my generalnie prawie wcale sie nie streowaliśmy... jeszze w dzien łsubu rano wygłupialismy się w pidżamach w domu całe przygotowania tez minęły nam beztsresowo, bardziej chyba widziałam przejęcie mojej mamy czy bliskiej rodizny niz swoje... wręcz ich wszytskich uspokajałam przed błogosławieństwem... jeszcze w drodze do kościoła żartowaliśmy sobie w aucie [ typu: ciekawe dokąd nas teraz wiozą? ... albo: co teraz mamy w programie ] totalnie na luzie. przyznac trzeba że jest cos takiego, że w kościele chwyta za serducho... szybsze tętno w końcu to sakrament, rzecz święta jednak juz poczas przysięgi emocje opadały i znów byliśmy spokojni :):): widac to zresztą po nas było - tak przynajmniej potwierdzaja przybyli |
_________________ |
|
|
|
|
Agas
Dołączyła: 17 Lip 2006 Posty: 115 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Lis 07, 2006 9:06 am
|
|
|
dzień przed ślubem i rano w dzień ślubu jeszcze sie tak nie stresowaliśmy, nie docierało do mnie nawet to że to ja mam ślub i że to właśnie j a mam wesele(bo zazwyczaj to sie chodzi na czyjeś wesela) kiedy zaczęłam sie ubierać, powoli zaczęły dochodzić do mnie myśli że jednak wychodzę za mąz i to sie faktycznie dzieje...
w momemcie bycia u fotografa u mnie luz totalny u mojego męża już sie zaczeło.ja odczułam to dopiero przed kościołem , widząc masę znajomych, przyjaciól i rodzinkę, ratowała mnie myśl że jest obok mnie P. i nasi świadkowie brat męza i moja siostra a noi oczywiście myśl że tuż za nami w pierwszym rzędzie siedzieli nasi rodzice, którzy chyba bardziej przeżywali to wszystko niż my
punkt kulmminacyjny ceremoni - przysięga. Tu moje emocje sięgneły zenitu, w tym momencie nie pamiętałam o niczym, totalne wyłączenie sie od świata.
ale po wyjściu z kościoła i przyjechaniu na salę już ochłoneliśmy na maxa.. |
|
|
|
|
Ilona83
Wiek: 41 Dołączyła: 18 Sty 2007 Posty: 166 Skąd: Brzeziny
|
Wysłany: Pon Mar 19, 2007 10:48 pm
|
|
|
oj ja sie już teraz zaczynam stresować |
_________________
|
|
|
|
|
asia84
żonka
Dołączyła: 10 Lut 2007 Posty: 819 Skąd: Łodź
|
Wysłany: Pon Mar 19, 2007 10:54 pm
|
|
|
ja uważam, że trochę adrenaliny nie zaszkodzi, ale duży stres......... to ma być dzień pełen radości a nie stresów!!!!!!!! )))))))))))) |
_________________
19 lipiec 2008 nasz dzień
Magia, która nas otacza sięga gwiazd... |
|
|
|
|
soseczka
Dołączyła: 07 Lis 2006 Posty: 164 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Mar 19, 2007 11:00 pm
|
|
|
czytajac te wszystkie posty odlatuje juz do dnia naszego wesela... ja sie najbardziej obawiam slubu ,przeysięgi ze zacznę sie jąkać itp ale na pewno bedzie dobrze :) |
_________________ ...:::21.07.07:::...
.. :::GDYBY NIE TY..... |
|
|
|
|
Balbina
Dołączyła: 26 Paź 2006 Posty: 137 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Mar 20, 2007 4:41 pm
|
|
|
Było stresu - 0.Ani przed, ani w czasie uroczystości.Tylko wspaniałe uczucie radości.Właściwie do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć ani zrozumieć.
[ Dodano: Wto Mar 20, 2007 4:41 pm ]
Może jestem nienormalna? |
|
|
|
|
madzia8181
Wiek: 42 Dołączyła: 05 Paź 2006 Posty: 701 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Kwi 23, 2007 12:24 pm
|
|
|
Ja zaskoczylam samą siebie... zero stresu, ja generalnie to boidudek jestem i bylam pewna ze trząść się bedę jak osika a tu nic! radosc, usmiech i naprawde sama przyjemnosc niezapomniana chwilla |
_________________
|
|
|
|
|
gosc [Usunięty]
|
Wysłany: Pon Kwi 23, 2007 8:57 pm
|
|
|
a ja pewnie będę się denerwować, nie byŁabym sobą Jedyny problem jest taki, że jak się denerwuję to na szyi i dekolcie takie brzydkie czerwone plamy wychodzą |
|
|
|
|
kochecka
żona i mama
Dołączyła: 16 Mar 2007 Posty: 1652 Skąd: z daleka
|
Wysłany: Pon Kwi 23, 2007 9:24 pm
|
|
|
ja też napewno będę się denerwować (a wtedy nie jem wogóle)bo to byłoby bardzo dziwne gdyby tak nie było.napewno będę się nieźle trzęsła |
_________________ |
|
|
|
|
ewuncia80
Dołączyła: 16 Kwi 2007 Posty: 8 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Maj 03, 2007 10:31 pm
|
|
|
Ja się zaczęłam stresować dopiero w Kościele, nie wiedziałam czy się uśmiechać czy być poważna, wydawało misię ze się za bardzo bujam w przód i w tył, a powinnam stać prosto:)
Serce waliło mi baaaaaaaaaardzo mocno i stres odpuścił mi dopiero po przysiędze. |
|
|
|
|
Agha [Usunięty]
|
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 2:42 pm
|
|
|
Ja się zestresowałam na 5 minut przed przyjazdem młodego, gdy zobaczyłam moją kochaną rodzinkę. Rozkleiłam się, a z drugiej strony stres czy się nie rozmarzę i nie będę miała czerwonych oczu i nosa.
potem łzy na błogosławieństwie.
A podczas ceremonii na przemian chciało mi się i śmiać i płakać |
|
|
|
|
podrozniczka
Wiek: 47 Dołączyła: 17 Lis 2006 Posty: 393 Skąd: UK
|
Wysłany: Sob Sie 30, 2008 11:15 pm
|
|
|
Ja bylam dziwnie spokojna. Nawet moja swiadkowa powiedziala mi ze denerwowala sie bardziej niz ja. Natomiast wzruszylam sie tuz przed Ave Maria- bylam taaaaaaaaaak szczesliwa. Maz byl zdenerwowany bo jednak dla niego byl to slub poza jego krajem. Ale pod koniec ceremonii byl juz wyluzowany. |
_________________
|
|
|
|
|
izunia_82
Wiek: 41 Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1376 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie Lut 15, 2009 6:14 pm
|
|
|
Ja także byłam spokojna, w ogóle nie było po mnie widać stresu. Bardziej stresowałam się wcześniej, głównie tym czy ze wszystkim zdążymy. A w kościele jakby mi opadły emocje. |
_________________
|
|
|
|
|
Hatifnatka
Wiek: 40 Dołączyła: 10 Mar 2007 Posty: 948 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie Lut 15, 2009 7:09 pm
|
|
|
byłam zestresowana,ledwie rejestrowałam co się dzieje natomiast w kościele o wiele bardziej dopadło mnie wzruszenie - co spoglądałam na mojego męża, łapało mnie na nowo.i on też miał mokre oczy,ale na szczęście żadne z nas się nie rozkleiło |
_________________
|
|
|
|
|
owieczka_foto
Firma
Dołączyła: 28 Paź 2007 Posty: 452 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie Lut 15, 2009 7:21 pm
|
|
|
nic... a nic... ale ja jakaś dziwna jestem. |
_________________ mynewborn... fotografia od dnia narodzin, ciążowa, noworodkowa, niemowlęca, na chrzest i komunię |
|
|
|
|
niesia2708
Kociara :)
Wiek: 38 Dołączyła: 10 Cze 2008 Posty: 2700 Skąd: Piotrków/Tomaszów
|
Wysłany: Pią Lut 20, 2009 11:18 pm
|
|
|
Przed cywilnym nic a nic
Dopiero gdy pani kierownik USC mówiła formułkę o rodzinie zaczęłam się stresować...Ciekawe jak przy kościelnym będzie.... |
_________________
|
|
|
|
|
Tajgete
żona swojego męża :)
Wiek: 40 Dołączyła: 24 Mar 2008 Posty: 833 Skąd: Kolumna
|
Wysłany: Pon Mar 02, 2009 1:27 pm
|
|
|
Stresowałam się bardzo przy błogosławieństwie, później jakoś mi przeszło. W kościele się nie stresowałam, ale było tak straszliwie zimno, że modliłam się, żeby ceremonia potrwała krócej |
|
|
|
|
agunia84
Wiek: 39 Dołączyła: 12 Lip 2007 Posty: 3627 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Maj 14, 2009 8:47 am
|
|
|
Ja się zaczęłam stresować od rana, gdy moja fryzjerka zaspała i się spóźniła 30 min. Później stres się tylko nasilał i trwał aż do pierwszego tańca. |
|
|
|
|
Martuś i Jaruś
Dołączyła: 30 Sty 2008 Posty: 531 Skąd: ŁÓDŹ
|
Wysłany: Wto Cze 23, 2009 8:27 am
|
|
|
Mnie stres łapał po wyjściu z domu do Kościoła i przed pierwszym tańcem - był to po prostu ból brzucha.... trwało to jednak chwile i mam wrażenie że jak tylko zobaczyłam Kościół i gości to już było dobrze byłam uśmiechnięta i panowałam nad tym co robię - pamiętam każdy szczegół a cała msza była dla mnie wyjątkowa - mimo przygód z Proboszczem... stres jednak chyba był, bo jak wytłumaczyć że się trzęsłam.... nie mogłam tego opanować (a tak myślałam żeby wziąć coś na rozluźnienie mięśni... ) ale i tak jestem z siebie dumna, bo nie płakałam, głos mi się nie zacinał, nie byłam czerwona jak burak |
_________________
|
|
|
|
|
ppola
Birdwoman
Wiek: 42 Dołączyła: 05 Wrz 2008 Posty: 2189 Skąd: Kanzas
|
Wysłany: Pią Cze 26, 2009 4:07 pm
|
|
|
Ja sie stresowalam najpierw rano, potem jak czekałam na narzeczonego i na blogosławieństwo. Tesciowa przybiegła z kieliszkiem brendy i jakoś poszło Ale trzesłam sie cała od nóg po zęby... |
_________________
Obudź się Gość |
|
|
|
|
evelinka
Wiek: 37 Dołączyła: 06 Lut 2008 Posty: 554 Skąd: ja to mogę wiedzieć?
|
Wysłany: Pią Cze 26, 2009 10:14 pm
|
|
|
Tak czytam o tym stresie i się zastanawiam, jak to jest. Jedyne co pamiętam, że mnie stresowało, to pierwszy tanie, bo bardzo chcieliśmy, żeby się nie pomylić. Poza tym NIC! Ani w domu, ani w kościele. ZERO stresu |
|
|
|
|
misiao1983
To sem ja
Wiek: 41 Dołączyła: 12 Lut 2009 Posty: 1365 Skąd: To tu, to tam...
|
Wysłany: Sob Cze 27, 2009 12:19 am
|
|
|
A ja czuję, że będę ryczeć. Na błogosławieństwie bedę ryczeć, w kościele będę ryczeć ... na bank... będę szlochać jak szalona Na cudzych ślubach płaczę a co dpiero na swoim!!! |
_________________
|
|
|
|
|
krzysiaa
Dołączyła: 27 Lut 2008 Posty: 42 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Lip 09, 2009 3:49 pm
|
|
|
Mnie i mojego męża stres dopadł dzień przed ślubem. Nawet się wtedy pokłóciliśmy, co praktycznie nigdy nam się nie zdarza. Przepłakałam cały piątek by w sobotę rano obudzić się we wspaniałym humorze. W dniu ślubu nie byliśmy zdenerwowani a jedynie wzruszeni, zwłaszcza podczas składania przysięgi. To było naprawdę piękne, niezapomniane przeżycie. Podczas wesela bawiliśmy się wspaniale i wszystko znakomicie się udało. Myślę, że ten spokój zawdzięczam jednak w dużym stopniu wcześniejszemu przemyśleniu i dopracowaniu wielu szczegółów (naprawdę dużą pomoc uzyskałam na tym forum). A poza tym założeniu, że na wszystko i tak nie mam wpływu i nie ma sensu przejmować się takimi drobiazgami jak nie do końca udana fryzura, czy oczko w pończoszce, a nawet pogoda, która odbiega od ideału. |
_________________ krzysiaa |
Ostatnio zmieniony przez krzysiaa Czw Lip 09, 2009 3:52 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Debussy
pedagog specjalny
Dołączyła: 16 Lut 2008 Posty: 1712 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Sie 18, 2009 11:37 am
|
|
|
Mnie na szczęście stres w czasie ceremonii ślubnej nieco ominął
Byłam w miarę trzeźwa, świadoma wszystkiego i baaardzo szczęśliwa |
_________________ Są tajemnice, które tylko niebo może ostatecznie odkryć... |
|
|
|
|
truskawka_ja
Dołączyła: 26 Lut 2008 Posty: 781 Skąd: ...
|
Wysłany: Wto Sie 18, 2009 11:55 am
|
|
|
misiao1983 napisał/a: | A ja czuję, że będę ryczeć. Na błogosławieństwie bedę ryczeć, w kościele będę ryczeć ... na bank... będę szlochać jak szalona Na cudzych ślubach płaczę a co dpiero na swoim!!! |
Ja tez placze na wszystkich slubach, na swoim cywilnym tez plakalam jak bobr a na koscielnym - nic, caly czas mialam usmiech od ucha do ucha. Zupelnie nie rozumiem jak dalam rade. Czulam sie dosc dziwnie - nie czulam sie zestresowana ale wszystko bylo jakies takie przytlumione jakbym ogladala swiat przez szybe, jakby to nie dotyczylo mnie. Bardzo dziwne uczucie. |
Ostatnio zmieniony przez truskawka_ja Wto Sie 18, 2009 11:55 am, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
ppola
Birdwoman
Wiek: 42 Dołączyła: 05 Wrz 2008 Posty: 2189 Skąd: Kanzas
|
Wysłany: Wto Sie 18, 2009 12:23 pm
|
|
|
truskawka_ja, czulam sie tak samo, jakbym film ogladala a nie siedziala przed oltarzem, poza tym w pewnym momencie powiedzialam do meza ze chyba sie rozplacze to mi odpowiedzial ze jeszcze za wczesnie i makijaz mi sie rozmarze |
_________________
Obudź się Gość |
|
|
|
|
Tissaia
pani stara*
Wiek: 38 Dołączyła: 14 Kwi 2008 Posty: 536 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Sie 18, 2009 12:29 pm
|
|
|
My się trzymaliśmy podczas ceremonii, ale błogosławieństwo, podziękowanie dla rodziców... masakra, głos mi się łamał, łzy... W kościele miałam jakąś taką mobilizację, że nie będę płakać, bo jak to brzmi, biorę ślub łykając łzy, a poza tym mój głos drżący ze wzruszenia brzmi naprawdę kretyńsko ;P tak więc do mikrofonu było twarde "chcemy", wzruszenie zostawiłam sobie na inne momenty.
Ale do końca życia nie zapomnę, jak zwróciliśmy się do rodziców w domu i ja: kochani rodzice, chcielibyśmy was prosić o... prosić o... o...
mąż: ...o błogosławieństwo!
Żeby mnie nie wybawił, pewnie do dzisiaj bym tego z wrażenia nie wydusiła :P
(Na filmie to musi być absolutnie boska scena...)
Natomiast szokiem dla mnie było, że małżonek, który trzymał się dzielnie podczas najbardziej stresujących momentów, nagle rozkleił się totalnie przy życzeniach na sali, normalnie łzy spływały mu strumieniem po twarzy. Ja już wtedy byłam wyluzowana, może wypłakałam się wcześniej "na raty". |
_________________ *Mój wieczór panieński, etap szaleństw w klubie, przyplątuje się jakiś facet i zwraca do mojej zamężnej już wtedy koleżanki:
-To ty jesteś ta panna młoda?
Koleżanka:
-Nie, ja jestem już pani stara...
Mission accomplished 06.06.09. :) |
|
|
|
|
Ambrozja
Dołączyła: 06 Lis 2008 Posty: 1434 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto Sie 18, 2009 2:25 pm
|
|
|
Nie było żadnego stresu, aż się oboje sami dziwiliśmy, że jesteśmy tacy spokojni Podczas przysięgi patrzyliśmy na siebie i mówiliśmy z uśmiechem od ucha do ucha. Co nie zmienia faktu, że czułam jakbym wyszła z siebie stanęła obok i sobie wszystko oglądała z boku a nie uczestniczyła... ciekawe uczucie, nie powiem |
_________________ Kobiety są niewolnicami tylko tych, którzy potrafią je mocno trzymać i dogadzać ich kaprysom - Bolesław Prus |
|
|
|
|
Tissaia
pani stara*
Wiek: 38 Dołączyła: 14 Kwi 2008 Posty: 536 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Sie 18, 2009 6:31 pm
|
|
|
W dzień ślubu chyba 500 osób zapytało nas, czy się nie stresujemy. Odpowiedź była niezmienna: my się nie stresujemy, to inni nas stresują!
I taka jest prawda o dniu ślubu :D
Ze swojej strony to bardziej... ja wiem... wzruszenie? |
_________________ *Mój wieczór panieński, etap szaleństw w klubie, przyplątuje się jakiś facet i zwraca do mojej zamężnej już wtedy koleżanki:
-To ty jesteś ta panna młoda?
Koleżanka:
-Nie, ja jestem już pani stara...
Mission accomplished 06.06.09. :) |
|
|
|
|
ava
Wiek: 39 Dołączyła: 12 Lut 2008 Posty: 3728 Skąd: Bełchatów/Łódź
|
Wysłany: Sob Paź 03, 2009 6:55 pm
|
|
|
U mnie stres pojawił się rano w dniu ślubu i to niestety dosyć poważny Po wizycie u fryzjera mi przeszło, potem znowu pojawił się, gdy dowiedziałam się, że mój ówczesny narzeczony wyruszył już razem ze swoimi gośćmi ze swojego domu, napięcie trwało do momentu, gdy się w końcu zobaczyliśmy, wtedy cały mój stres minął mi jak ręką odjął, bo zobaczyłam, że S. w ogóle nie jest zestresowany On pewnie też się wczesniej lekko stresował, ale ogólnie był wyluzowany No i oczywiście podczas przysięgi towarzyszyło nam pewne napięcie, połączone ze wzruszeniem w moim przypadku |
_________________ Nasz ślub - 05.09.2009r.
|
|
|
|
|
Kamelija
Wiek: 40 Dołączyła: 15 Lut 2009 Posty: 95 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Paź 12, 2009 11:44 pm
|
|
|
Do dnia ślubu nie czułam stresu, ale od samego rana zaczęło się... Najpierw mały stres, że nie zdążymy ze świadkową do fryzjera na 9, potem, ze fryzjerka nie zdąży uczesać świadkowej, a miałyśmy razem wizytę u kosmetyczki. Jak się jednak udało i zdążyłyśmy, to stres minął. Myślałam, że już będzie luzik, ale jak tylko stanęliśmy z D.na czerwonym dywanie w oczekiwaniu na marsza, to tak się spięłam, wzruszyłam i roztrzęsłam, że nie mogłam patrzeć w drodze do ołtarza na gości, bo rozpłakałabym się od razu... -masakra Po prostu zdałam sobie sprawę, ze za chwilę spełni się jedno z moich największych marzeń A potem stres minął i pojawił się spokój i uśmiech na twarzy. |
_________________
|
|
|
|
|
darling
Wiek: 41 Dołączyła: 14 Kwi 2009 Posty: 181 Skąd: lodz
|
Wysłany: Sro Lis 18, 2009 2:33 pm
|
|
|
Ja cały czas od rana byłam zadziwiająco spokojna. Nie stresowałam się do momentu stanięcia w drzwiach kościoła. Potem tylko po bukiecie widziałam jak bardzo drżą mi ręce, a wyobrazić sobie tylko mogę jakie były lodowate. W czasie przysięgi niestety się popłakałam, ale to chyba było bardziej wzruszenie niż stres (dobrze, że nasz świadek miał chusteczki w kieszeni). Potem wszystko minęło jak ręką odjął. No może jeszcze pierwszy taniec przyspieszył bicie serca |
_________________
|
|
|
|
|
ava
Wiek: 39 Dołączyła: 12 Lut 2008 Posty: 3728 Skąd: Bełchatów/Łódź
|
Wysłany: Sro Lis 18, 2009 3:29 pm
|
|
|
misia-misia napisał/a: |
przysięga - wewnętrzna walka o powstrzymanie łez. Tu juz bez mała płakałam ale starałam się powstrzymywac łzy i usmiechac się ile wlezie. Ponoc dało to efekt jakbym się śmiała... |
U mnie było bardzo podobnie - mnie nie chciało sę płakać, ale byłam tak spięta, że nie mogłam dopowiedzieć słów do końca... ale uśmiech ciągle był... Efekt dźwiękowy - prawie wszyscy myślą, że się wtedy śmiałam. Kiedy obejrzałam nagranie z tego momentu, to gdyby nie wyraz moich oczu, sama stwierdziłabym, że to był tłumiony śmiech |
_________________ Nasz ślub - 05.09.2009r.
|
|
|
|
|
martka
Wiek: 40 Dołączyła: 13 Sty 2009 Posty: 170 Skąd: Konstantynów Łódzki
|
Wysłany: Pią Kwi 30, 2010 3:33 pm
|
|
|
I ja mogę wreszcie wypowiedzieć się w tym temacie
To byl tak piękny dzień, że aż żal by było gdyby minął tylko pod znakiem stresu. Rano owszem jakieś zdenerowanie było, ale później, po wizycie u fryzjera i kosmetyczki, wszystko minęło i był tylko uśmiech. I towarzyszył mi prawie cały czas Opuścił mnie jedynie na krótką chwilke przy błogosławieństwie i już po ceremoni przy składaniu niektórych życzeń.
Podczas ceremoni była tylko radość. Ksiądz fantastycznie rozluźniał atmosferę. Czasami nawet miałam wrażenie że za dużo się śmiejemy
Jestem pozytywnie zaskoczona swoja reakcą - myslałam, że wyleje w ten dzień potok łez a tu taka miła niespodzianka
Nie jesteśmy w stanie przewidzieć naszych reakcji w Tym dniu. Tyle sie dzieje dookoła, że żal tego wszystkiego nie dostrzec. |
_________________ Nasz magiczny dzień: 17.04.2010r.
|
|
|
|
|
kasia_m85
Wiek: 38 Dołączyła: 29 Paź 2008 Posty: 1343 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro Cze 23, 2010 6:19 pm
|
|
|
A ja się w ogóle nie stresowałam czym sama byłam zaskoczona. Na błogosławieństwie trochę się wzruszyłam (ale nie płakałam) a potem w tym przez całą mszę chciało mi się śmiać co nie zawsze udało się powstrzymać:)Bartek na początku był trochę zestresowany ale w czasie mszy mu przeszło... |
_________________
|
|
|
|
|
rusałeczka:)
żonka i mama :)
Wiek: 43 Dołączyła: 05 Lis 2007 Posty: 565 Skąd: Łódź, UK
|
Wysłany: Sro Cze 23, 2010 9:05 pm
|
|
|
A ja od samego rana czułam sie tak wyluzowana, że aż się bałam sama o siebie czy wszystko ze mną jest w porządku? Jednak stres mnie dopadł jak zaczęli zjeżdżać się goście. A w kościele byłam zestresowana jak zakładałam mojemu mężowi obrączkę na palec, bałam się że nie dam rady jej chwycić z tymi paznokciami, chociaz nie były aż tak długie |
_________________
|
|
|
|
|
skalimonka
żona skalimona
Wiek: 38 Dołączyła: 05 Gru 2008 Posty: 2003 Skąd: UK
|
Wysłany: Sro Cze 23, 2010 9:15 pm
|
|
|
Ja nie denerwowałam sie wcale, ani dzień przed, ani w dniu ślubu... stres złapał mnie dopiero gdy staliśmy przy wejściu do kościoła i to dlatego, że świadkowa, spytała sie mnie, czy się denerwuję... no i zaczełam Tak więc drogi do ołtarza nie pamietam Później już szybko stres opadł i do przysięgi zupełnie się wyluzowałam. Mój A. za to się stresowal dzien przed i w dzień ślubu łyknął ziołowy lek na uspokojenie, który jak sam przyznał niewiele mu pomógł. Też się martwił, że na początku mszy zemdleje, ale trzymał się dzielnie, do momentu przysięgi powtarzał w pamięci tekst przysięgi (mówilismy z pamieci)... później już luz |
_________________ |
|
|
|
|
katrina
Wiek: 42 Dołączyła: 15 Gru 2009 Posty: 759 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro Cze 23, 2010 10:08 pm
|
|
|
my wcale sie nie denerwowaliśmy mój mąż był do 15 w pracy ja do 14 sprzątałam mieszkanie, a podczas samego ślubowania ryjki nam się śmiały od ucha do ucha |
_________________
|
|
|
|
|
ewex
aniołek i diabołek
Wiek: 41 Dołączyła: 01 Lip 2008 Posty: 310 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Cze 24, 2010 8:45 pm
|
|
|
Ja zawsze denerwuję się ważnymi wydarzeniami i ten dzień tez przeżywałam do tego stopnia że rano jadąc do fryzjera rozpłakałam się . Później już było lepiej ale podczas przysięgi głos mi lekko drgal a ręce trzęsły nie dlatego że miałam wątpliwości ale dlatego że bałam się po prostu że cos pomylę i w ogóle tylu ludzi nas obserwowało
Cały stres minął dopiero na przyjęciu po lekkim znieczuleniu |
_________________ |
|
|
|
|
Misiak87
Misiakomamusia:)
Wiek: 36 Dołączyła: 13 Lis 2007 Posty: 1983 Skąd: okolice Łodzi
|
Wysłany: Wto Cze 29, 2010 9:31 am
|
|
|
Ja się stresowałam przed ślubem (bo za długo byłam u fryzjera i bałam się, że nie zdążę do kosmetyczki). Później luzik. Stres trochę powrócił, gdy zobaczyłam ile samochodów stoi pod kościołem, pomyślałam że bardzo dużo ludzi przyjechało aby być z nami w tym dniu. Ale zaraz stres przeszedł i do ołtarza szliśmy na luzie. Mnóstwo ludzi nam mówiło, że nie widziało jeszcze tak wyluzowanej i uśmiechniętej pary w dniu ślubu. |
_________________
|
|
|
|
|
|