Strona korzysta z plikow cookie w celu realizacji uslug zgodnie z Polityka prywatnosci.

Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookie w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.

Forum Weselne miasta Łodzi Strona Główna Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  KalendarzKalendarz  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum
 Ogłoszenie 
Wasze albumy zdjęć ALBUM
Regulamin forum REGULAMIN
Reklama w serwisie REKLAMA

Poprzedni temat «» Następny temat
Wesele-nie powtórz błędu!
Autor Wiadomość
pawel.musaszi 


Wiek: 43
Dołączył: 26 Wrz 2005
Posty: 11
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Wrz 30, 2005 6:04 pm   

Może to co napisze wyda sie oczywiste, ale moi znajomi ten błąd popełnili! Zapłacili kamerzyscie całą kwotę przed wprowadzeniem poprawek do filmu!!!Efekt był taki, że kamerzysta strasznie się ociągał z tymi poprawkami i nie był już taki milusiński. Naszczęście wszystko dobrze sie skończyło. Ale marał jest taki, że płacimy po usłudze, a nie przed!
_________________
Pozdrawiam!!!
 
 
gosiaczek 

Dołączyła: 27 Sie 2004
Posty: 645
Skąd: stąd i z owąd
Wysłany: Wto Paź 04, 2005 11:08 am   

szoko napisał/a:

Natomiast na innym ślubie państwo młodzi byli tak zaaferowani że wstali gdy jeszcze grało Ave Maria i... poszli do wyjścia. Marsz weselny organista zdazył im zagrać jak juz wychodzili z kościła.


Sytuacja odwrotna: Ave Maria odegrano, padaja pierwsze akordy Marsza... a do młodych startuja z życzeniami rodzice, drudzy rodzice, jakies ciocie.... Organista zupełnie nie zainteresowany tym co sie dzieje na dole skończył grać i żegna sie ze śpiewakiem. Wśród gości rośnie napięcie, Młodzi czekają przed ołtarzem, aż może znów zagra. Na to wszystko na środek wychodzi zakonnik i mało serdecznie zachęca:"No wychodźcie, na co czekacie". Wychodzą, bo cóż mają robić. Kurtyna



[ Dodano: Wto Paź 04, 2005 11:17 am ]
KasiaK napisał/a:
Swojego slubu jeszcze nie miałam :D ,a le moja siostra:...
podczas zakładania obrączek, mój szwagier po nałożeniu obrączki pocałował rękę- obrączkę siostrze, więc moja siostra po nałożeniu mężowi obrączki też chciała całować jego rękę, tylko my świadkowie widzieliśmy całą akcję szarpania rąk, tzn. szwagier nie chciał dopuścic do pocałowania swojej ręki i nie dopuścił. ech ta moja siostra ta była dopiero zestresowana. :mrgreen:


Też pocałowałam obrączke meża, po jej nałożeniu. Nie z rozpędu, podpatrzyłam na innym ślubie i bardzo mi się ten gest spodobał. Nie ćwiczyłam wczesniej i troche się obawiałam, czy dam radę :) Tyle że mąż się ze mną nie szarpał, bo umówilismy to wcześniej
Ostatnio zmieniony przez gosiaczek Czw Gru 28, 2006 9:01 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pusiak 
- Dyktator


Wiek: 43
Dołączyła: 15 Lut 2005
Posty: 3311
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Paź 06, 2005 9:13 pm   

No cóż... i organista zawalił sprawę i Ci co składali życzenia.... tyle powiem :)
_________________

 
 
 
Kasiawka 
Żonomama


Wiek: 45
Dołączyła: 17 Lut 2005
Posty: 1150
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Paź 21, 2005 1:44 pm   

gosiaczek napisał/a:
Też pocałowałam obrączke meża, po jej nałożeniu. Nie z rozpędu, podpatrzyłam na innym ślubie i bardzo mi się ten gest spodobał. Nie ćwiczyłam wczesniej i troche się obawiałam, czy dam radę :) Tyle że mąż się ze mną nie szarpał, bo umówilismy to wcześniej


no własnie co innego sie umówić, a co innego jak ktos nie wie co sie dzieje i wychodzi z tego jakieś szarpanie :mrgreen:
_________________

Kasiawka szczęśliwa żona swojego męża
 
 
 
Kot 


Wiek: 45
Dołączyła: 27 Kwi 2005
Posty: 1423
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Paź 26, 2005 10:10 am   

U nas nie było szarpaniny :wink: Nam ślubu udzielał cudowny ksiądz, dzięki niemu nie musieliśmy się wcale zastanawiać co i jak robić. Kiedy poprosił nas do ołtarza, złożyliśmy przysięgę i nadszedł czas obrączek ksiądz powiedział do Kuby by po włozeniu obrączki na moją rękę pocałował ją, a do mnie bym pocałowała ją przed założeniem jej na rękę męża.

A następnie zanim oddaliliśmy się od ołtarza ksiądz powiedział, że teraz jest czas by małżonek pocałował po raz pierwszy swą właśnie poślubioną żonę :30:
_________________
... pamiętasz była jesień....

 
 
Kasiawka 
Żonomama


Wiek: 45
Dołączyła: 17 Lut 2005
Posty: 1150
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Paź 26, 2005 10:31 am   

U mnie na weselu gafę popełnili rodzice.

Mój teść ma na imie Ignacy, a moja mama całe wesele mówiła do niego Izydor, co więcej podsłuchał tego tato i też całe wesele do niego mówił Izydor, a nad ranem coś mu się pomyliło i powiedział do niego Igor. :roll: :mrgreen:

Teraz rodzina męza śmieje się i sami na niego mówia Izydor.
_________________

Kasiawka szczęśliwa żona swojego męża
 
 
 
rorrim 


Dołączyła: 08 Cze 2005
Posty: 338
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Lis 07, 2005 1:03 pm   

Znaczącym błędem, na ostatnim weselu na jakim się bawiłam, było to, że gościom zaserwowano aż 4 gorące posiłki do północy. Wesele rozpoczęło się ok. 18.30. Nie można było tego przejeść i panie kelnerki z większością nietkniętych potraw wracały na zaplecze.... :|
Natomiast po dwunastej był tort (niestety niezbyt smaczny) i ostatni posiłek - gorący barszczyk pojawił się dopiero ok. 3 nad ranem. Uważam, że spokojnie można było jedną z potraw przenieść na później, kiedy to goście po szaleństwach parkietu chętnie wzmocniliby się czymś ciepłym przed dalszymi hulankami :mrgreen:
 
 
karmelcia 


Wiek: 44
Dołączyła: 07 Lis 2005
Posty: 177
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Lis 07, 2005 4:41 pm   

Kiwax napisał/a:
Ja płacę 100PLN od osoby ale menu jest takie, że nikt nie może wyjśc głodny.

Kochana gdzie płacisz takie pieniazki za takie super jedzonko - podawaj namiary
:D
 
 
 
kryszka 
z doskoku ;)


Dołączyła: 09 Paź 2003
Posty: 4836
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Lis 30, 2005 3:30 pm   

Karmelcia - tutaj Kiwax pisała o swojej sali:
http://www.forum.wesele-l...light=raj#32688
http://www.forum.wesele-l...ighlight=#27627

A jeśli będziesz miała jakieś dodatkowe pytania to najlepiej na priv, bo Kiwax prawdopodobnie nie znajdzie tutaj Twoich pytań.




P.S. Popoprawiałam co trzeba i wykasowałam niepotrzebne posty.
_________________

"Gdyby nie internet nie wiedziałbym, że na świecie jest tylu idiotów." Stanisław Lem
 
 
Alma_ 


Dołączyła: 03 Paź 2005
Posty: 3531
Skąd: z całkiem bliska
Ostrzeżeń:
 1/3/7
Wysłany: Pią Gru 30, 2005 11:09 am   

To ja może dodam trochę "wpadek" ślubno-weselnych wyszperanych na innych forach, w sumie dalczego mamy uczyć się tylko na własnych błędach? O ileż przyjemniej i bezpieczniej uczyć się na cudzych ;)

iwonaw na forum.gazeta.pl napisał/a:
1 zaproszono mnie na wesele do zupełnie obcych mi ludzi sąsiedzi mojej babci robili syna wesele chcieli mie na weselu ok. 200 osób wiec prosili wszystkich tak dotarli do moich rodziców a przez nich do mnie nigdy wcześniej się z nimi
nie widziałam. Wszystko zaczęło się w kościele gdy ksiądz zaczął mówić przysiegę powiedział
- Ja Renata
i podłożył mikrofon.... Panu Młodemu a on powtórzył
- Ja Renata
niestety na nic zdały się powstrzymywanie śmiechu wszyscy gruchnęli na cały kościół hahaha dodam że fragmentu przysięgi nie było na kamerze
ps. Po weselu jak młodzi oglądali kasetę ponoć pytali kim jestem bo w ogóle mnie nie znają

2
moja przyjaciółka z liceum brała ślub niestety przez kilka lat nie miałyśmy kontaktu. O świadkowanie poprosiła moją inną koleżankę z liceum która przebywała w Holandii. Dwa dni przed ślubem przyjechała Panna Młoda do mnie i poprosiła mnie bym została jej świadkową bo tamta koleżanka nie dawała znaku życia, nie odbiera telefonu kom. itp. zero kontaktu. Zgodziłam się bo sama nie chciałabym być w takiej sytuacji. (na szczęście miałam ładny strój ;) Rano pojechałyśmy na zdjęcia potem pożegnanie u rodziców wejści do kościoła zmiana dokumentów stoimy już przy ołtarzu wychodzi ksiądz i po kilku minutach rozpoczęcia wbiega nasza kloeżanka która pierwotnie miała być świadkiem.....
Była mi strasznie głupio i niezręcznie do tego wszystkiego eks świadkowa miała przez całe wesele do mnie pretensje :(
Ps. na kasiecie z weselem podpisana jestem nazwiskiem eks świadkowej bo młodzi zapomnieli zamieni nazwisk :(

jkorszen na forum.gazeta.pl napisał/a:
u mnie; czekamy pod kościołem na wejście i czekamy... swiadkowie z rodzicami poszli zorientować się czy to juz bo organów nie słychać... Co się okazało??? że organista powiedział, że nie będzie grał, bo mu ksiądz nie zapłacił !! ! słabo?????? dobrze, że moja mama miała przy sobie 70 zł (chciał 100) a w rozmowie z księdzem proboszczem dowiedziałam się, że za ślub co łaska ale tak 500, 600 , bo musi opłacic organistę... no i pominę kilka wpadek w kościele...:))) całą mszę nie moglismy opanowac glupawych usmiechow.

wiorcia-ogonek na forum.gazeta.pl napisał/a:
Najwieksza wpadka slubna z jaka ja sie zetknelam byl pijany organista na slubie kuzyna mojego narzeczonego... Jeden wielki koszmar...usilowal cos zempolic przez cala uroczystosc, 'uswietniajac' ja dodatkowo swym 'anielskim' spiewem.. A najbardziej dziwi reakcja ksiedza, ktory najzwyczajniej w swiecie uznal, ze czlowiek chyba mial po prostu gorszy dzien i przeciez nic takiego sie nie stalo...

pink75 na forum.gazeta.pl napisał/a:
U moich znajomych:
Pan powożący bryczką przyjechał kompletnie pijany. Koń co prawda był trzeźwy, ale i tak Młodzi zdecydowali pojechać terenówką świadka. Jako że ślub był w górach to było ok. Jak ktoś nie wiedział, że miało być inaczej to nawet nie zauważył tej wpadki.
Inni znajomi: Młodzi zaraz po uroczystości w Kościele pojechali do fotografa. Goście w restauracji czekali ponad 1,5h na ich przyjazd. Dodam, że do przyjazdu Młodych nie podano nawet napojów. Oprócz tego było to naprawdę bardzo fajne wesele, świetnie się bawiłam i mile wspominam to wesele. Więc nie przejmujcie się tak wpadkami! Liczy się "całokształt"!

chipsi na forum.gazeta.pl napisał/a:
Przed wyjazdem do kościoła zaczeło padać, potem szedł pogrzeb i musieliśmy czekać, w międzyczasie wybiły korki i wszyscy szukali nowych by dziadków nie zostawić w domu bez prądu. Teście spóźnili sie na błogosławieństwo choć mieszkają blisko i jechali autkiem. Ustaliliśmy też z rodzicami męża że przyjadą pierwsi na sale i pokierują gości gdzie zaparkować - efekt: zawalili cały podjazd przed salą (mimo dużego parkingu obok) i my młodzi nie moglismy już pod sale podjechać. Starości zmyli sie gdzies przy zyczeniach i zostaliśmy z kwiatami i prezentami sami. Na sali goście mało nie pobili się o miejsca (żałuję że nie było bilecików), chrzestna męża wyżucała od stołu mego ojca (bo "musi siedziec obok nas") a teściowa krzyczała że mam sie przesiąść (z miejsca dla młodych) bo tam chce siedziec jakiś Zyga. Na szczęście nic nie było w stanie mi zepsuć humoru i chociaż były i łzy (przez teściów) bawiłam się świetnie dzięki przyjaciołom.

magdalena-a2 na forum.gazeta.pl napisał/a:
ja mogę podac dwie wpadki, ku przestrodze :)
- ksiadz musiał czekać przez dobrych 10 min z kazaniem, bo panna młoda miała problem z siadaniem, podnosiła jej sie sukna na kole, po dłuższej chwili przy pomocy kilku osób udało się ją posadzić, ale wyszlo to dosyć dziwnie podczas mszy,
- świadkowa była tak zajęta poprawianiem swojej kreacji w drodze do ołtarza, że nadepnęła pannie mlodej na welon, efekt: fantazyjny wywijas wykonany przez panne młodą na środku kościoła (dobrze, jej nie wyrwało kępy włosów z welonem) Nie jest to moze nic strasznego, ale dla i tak zdenerwowanych mlodych to niepotrzebny dodatkowy element stresujacy.

diana2003 na forum.gazeta.pl napisał/a:
witam, nikt nie przebije mojego slubu, a mianowicie okolo 3 miesiecy przed tym dniem wymowiona nam sale, wice juz sie zaczela nerwowka (slub w Warszawie, a sala w Minsku Maz.), a w dniu slubu:
-kanar mnie i siostre zlapal jak jechalysmy do slubu
-godzine przed cywilnym odmowil swiadek!!!!!!na weselu byl!!!!
-spoznieni cywilny
-zamknal sie samochod z kluczykami w srodku, z tych nerw maz nie pomysla, bo samochod byl pozyczony, wiec co? awaryjne otwieranie drzwi...100 zl
-blogoslawienstwa w 2 domach, bo nasi rodzice nie rozmawiaja, a po drodze zamkniety szlaban i np. mycie szybek
-kamerzysta zgubil sie jak wchodzilismy do sali, wiec maz mnie wnosil 2 razy, zeby nakrecil
-w poniedzialek jak odstawialismy samochod maz sie przyznal, ze jezdzilismy samochodem bez dokumentow, bo zapomnial, a nie chcial mnie denerwowac
Poza tym jestemy ze soba szczesliwi, pogode w tym dniu mielismy wspaniala, wrazenia do dnia dzisiejszego ciarki, ale zapewne nikt nas nie przebije wpadkami.
Pozdrawiam wszystkich przed i po tym dniu.

jkorszen na forum.gazeta.pl napisał/a:
moja swidkowa tez sie nie sprawdzila.
1- na zdjeciah nie interesowala sie tym, ze uchrzanilam cala kiecke. w ogole nie pomagala mi jej nosic, bo byla bardziej zajeta soba i flirtowaniem z kierowca
2 - w kosciele ani razu mi nic nie poprawila, a do tego nie poprawila krzesla jak siadalam, wiec siedzialam na pocztku z metr od meza.dopiero jak jej maz zwrocil uwage wtedy poprawila
3-na moim wlasnym weselu (na samym poczatku) chwalila mi sie ze 3 razy ze wymienila sie z kierowca elefonami i czy dobrze zrobila...
4 - na weselu bawila nie interesjac sie ani troche moja osoba. my musialismy jej mowic co i jak. tak samo przy podziekowaniu dla rodzicow...
wcale nie oczekiwalam zeby nade mna skakala, ale gdyby chociaz troche sie zainteresowala...
przeciez swiadkowa to nie tylko zwykly gosc, ale i cos wiecej... czyz nie?

ailija na forum.gazeta.pl napisał/a:
To był cały szereg głupawych zachowań, aż trudno wszystkie tu ująć. ?wiadkowa to siostra młodego i sprawiała wrażenie obrażonej, że ktoś śmie zabierać Jej kochanego braciszka, którego do tej pory miała na wyłączność (chyba jedyne wytłumaczenie).
W kościele totalna zlewka. Siedziała i patrzyła jak mama młodej podbiegała i pomagała młodej wstać, usiąść, uklęknąć, poprawić welon i tren. Po uroczystości przed kościołem ostentacyjnie oznajmiła, że ona kwiatów odbierać nie będzie, bo sobie pobrudzi kreację. Tu z dwiema koleżankami obróciłyśmy to w żart i pomagałyśmy młodej w odbieraniu kwiatów od gości. Później kolejna akcja p.t. świadkowa ładuje się do samochodu młodych (dodam, że samochód w starym stylu i nie było miejsca obok kierowcy). Na sali jeszcze przed obiadem musiała wszystkim siedzącym gościom przedstawić swojego dwudniowego narzeczonego. A że głos i zachowanie miała wyjątkowo głośne, wyglądało to żenująco. Podczas wesela przebrała się cztery razy (chyba nie mogła się zdecydować którą kreację założyć, więc pochwaliła się wszystkimi pięcioma). Do oczepin była już totalnie pijana i, mimo, że młodzi nie życzyli sobie przyśpiewek, świadkowa pokazała swój wątpilwy talent muzyczny i wykrzykiwała wręcz gdzie to młody był i co mu urwało, a co pannie młodej zarosło pajęczyną. Jednym słowem żenada. Jak widać, brak pomocy ze strony świadkowej to małe pifko.

livia79 na forum.gazeta.pl napisał/a:
A ja niestety bylam ostatnio na weselu gdzie wpadka nie byla mila i sympatyczna :( gdy przyjechalismy z kosciola nastapilo oczywiscie wejscie na sale i rozsadzanie gosci. I co sie okazalo? ze na sali weselnej, z mlodymi siedzi WYLACZNIE rodzina. Przyjaciele - spora grupa, ok 20 - usadzeni zostali w innej sali, zupelnie niepolaczonej z sala glowna. Siedzielismy w malym pokoiku, zupelnie z boku budynku, omijalo nas wszystko: toasty, widok tortu (ten przyniesiono nam na talerzykach, juz pokrojony), nie wiedzielismy nawet, kiedy rozpocznie sie pierwszy taniec. Slowem - wesele sobie, a my sobie. Nie widzielismy mlodych, nie rozmawialismy z innymi goscmi, czulismy sie koszmarnie. Niekiedy wpadal fotograf, "oblatywal" po wszystkich kamera i taki byl nasz udzial w weselu :( Starano sie mlodym nie okazywac, ze cala grupa gosci czuje sie jak w sluzbowce, pominieta i cokolwiek zlekcewazona, ale padaly komentarze, ze powinni nam chociaz telebimy zainstalowac, zebymy wiedzieli, jak wesele wyglada.Pan mlody tlumaczyl, ze na glownej sali "nie starczylo miejsca" (!) wiec zaplanowali, ze usiadziemy w innym pomieszczeniu. Zaplanowano! to nie byl przypadek, stoly dla nas byly nakryte i od poczatku mlodzi wiedzieli, ze wlasnie tak rozsadza gosci.
Ale to nie wszystko - po mszy, przed weselem, czekalismy na dworze, w pochmurny i wietrzny dzien, w gorach az mlodzi wroca od fotografa - 1,5 godz.
A co do dzieci, no coz, mloda DRUGI taniec i pare kolejnych przetanczyla z maloletnimi kuzynkami, bo ja jako pierwsze dopadly. Zamiast tanczyc z ojcem, bratem, tesciem, ona bawila sie w cos w rodzaju "kolka graniastego". Najgorsze jednak bylo owo rozsadzenie, czulismy wszyscy gleboki niesmak. Nie wspomne, ze w pierwszej chwili wszyscy siedlismy na sali glownej, kobiety rozlozyly torebki, szale, mezczyzni zdjeli marynarki. Nagle wszedl swiadek i powiedzial do nas, ze... mamy wyjsc i udac sie do sali takiej i takiej. Tam jest miejsce dla "mlodziezy" - srednia wieku osob tam skierowanych ok. 30 lat (!) czulismy sie jak smarkacze, bylismy z mezami, zonami, narzeczonymi. Sami dorosli ludzie. Nie wspomne, ze dzieci siedzialy na sali, z doroslymi. One nie dostaly osobnego pomieszczenia. Nalezaly do rodziny, a przyjaciele to przeciez na weselu taka podrzedna kwestia :( Przepraszam za dlugi post, ale gdy sobie to przypomne, czuje sie dziwnie rozgoryczona.

laburek na forum.gazeta.pl napisał/a:
mąż kolezanki sie tak zestresował że sam sobie założył obraczkę, po czym stwierdził ze to chyba nie tak miało być , zdjął i odłożył z powrotem
_________________
chez alma |
 
 
bajeczka 


Wiek: 43
Dołączyła: 04 Mar 2005
Posty: 940
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Gru 30, 2005 9:26 pm   

Zabawne :)
_________________


Życzę miłego dnia i pozdrawiam Cię gorąco Gość :)
 
 
 
Alma_ 


Dołączyła: 03 Paź 2005
Posty: 3531
Skąd: z całkiem bliska
Ostrzeżeń:
 1/3/7
Wysłany: Sob Gru 31, 2005 10:48 am   

Niektóre owszem, zabawne, ale te z pijaństwem różnych uczestników ślubu i wesela już mniej... :evil:
_________________
chez alma |
 
 
Żaneta 
Jestem mamusią

Wiek: 39
Dołączyła: 17 Lip 2005
Posty: 925
Skąd: ŁÓDŹ
Wysłany: Sob Gru 31, 2005 11:12 am   

Naprawdę ciekawe te historyjki :wink:
_________________
 
 
Pusiak 
- Dyktator


Wiek: 43
Dołączyła: 15 Lut 2005
Posty: 3311
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Sty 17, 2006 1:21 pm   

No ja to ujmę tak: teściowa, która każe sie przesiąść Młodej, bo tam chce siedzieć jakis Zyga, nieodpowiedzialna, pijana świadkowa w pięciu kreacjach i posadzenie przyjaciół w osobnej sali, gdzie w ogóle nie ma połączenia z sala weselną to, moim zdaniem, cos co nie ma prawa zdarzyc sie na weselu... żadnym.... Współczuje osobom, które to spotkało.... Reszta to faktycznie wypadki przyp pracy, natomiast to.... :dead:
_________________

 
 
 
szczako 

Wiek: 44
Dołączyła: 11 Lis 2005
Posty: 2216
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Sty 17, 2006 3:04 pm   

te sytuacje, w ktorych niektorzy strzelili o jednego za duzo 'na odwage', sa faktycznie fatalne.

wydaje mi sie, ze w tym dniu wiekszosc wpadek jest dla Mlodych ogromnym stresem.

faktycznie, dobrze jest czasem cos takiego poczytac, bo mozna kilku podobnych sytuacji uniknac.
_________________
 
 
kryszka 
z doskoku ;)


Dołączyła: 09 Paź 2003
Posty: 4836
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Sty 17, 2006 6:20 pm   

A'propos jednego głębszego i to przez parę młodych. :twisted:

Jednocześnie z naszym weselem w "Borynie" było drugie wesele. Po jego skończeniu Młodzi udali się na spoczynek. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że obydwoje szli obładowani wałówką w postaci chlebka, schabików, kotlecików itp. dobroci, na delikatnie mówiąc lekko chwiejnych nogach, gubiąc po schodach i dywanach rzeczoną wałówkę. :shock:
Na poprawiny przyjechała ochrona, bo tak rozrabiali goście, a po nich sala nadawała się do totalnej dezynfekcji - :sick: kibelki , a krzesła i ściany przeżyły wojnę na jedzenie. :shock: :roll:

Także Kochani - uważajcie z alkoholem. :twisted:
 
 
Alma_ 


Dołączyła: 03 Paź 2005
Posty: 3531
Skąd: z całkiem bliska
Ostrzeżeń:
 1/3/7
Wysłany: Wto Sty 17, 2006 10:36 pm   

Proponuję obejrzeć film "Wesele". I nie powtarzać błędów - czyli robić wszystko dokłądnie na odwrót niż w tym filmie... Jedna wielka wpadka :roll:
_________________
chez alma |
 
 
Agatka_P 


Wiek: 41
Dołączyła: 07 Wrz 2005
Posty: 1093
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 9:09 am   

Ja mam straszną awersje do ludzi pijących za dużo. Tak mi się przypomniało co do alkoholu. Byłam na weselu na wsi i to się kojarzy z rozrubami na imprezach ale nie wszysyc zachwywali się kulturalnie nikt się nie spił oprócz jedej osoby i żeby było milej koleś był od młodego z pracy. A systuacja była taka koleś był strasznie zazdrosny i pokłócił się z żoną. I zaczął się wydzierać. Potem weszli do kibla damskiego a że mi się chciało sisiu więc olewając ich wszłam do kibelka robiąc swoje. Nagle siedze sobie spokojne a tu szyba z drzwi w "moich" drzwiach wyleciała więc ja czym prędzej wyskoczyłam z kibelka i poleciałam po młodego. Potem koleś wywalił jeszcze jedną szybe w kiblu próbował pobić młodego i ojca młodej. Potem zabrali go na pogotowie jak się okazało po weselu koleś miał poprzecinane żyły w nadgarstku.
 
 
Calinka 


Wiek: 43
Dołączyła: 21 Lip 2005
Posty: 190
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 9:30 am   

O Boziu :!:
Ludzie to mają narąbane w głowach po wódzie :evil: .
Wstydu nie mają :x .
_________________
 
 
kryszka 
z doskoku ;)


Dołączyła: 09 Paź 2003
Posty: 4836
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 10:25 am   

A może dali prezent wcześniej? :wink: Nie wszędzie daje się prezenty po oczepinach, gdzieniegdzie daje się już pod kościołem.
 
 
Pusiak 
- Dyktator


Wiek: 43
Dołączyła: 15 Lut 2005
Posty: 3311
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 10:31 am   

No własnie :) My np. od moich gości dostaliśmy prezenty pod kościołem, bo w Warszawie własnie wtedy sie je wręcza :) A od gości, że sie tak wyrażę :) miejscowych dostalismy prezenty dopiero po oczepinach :)
_________________

 
 
 
Calinka 


Wiek: 43
Dołączyła: 21 Lip 2005
Posty: 190
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 10:47 am   

Nie wszędzie jest zwyczaj dawania prezentów po oczepinach, więc może nie chodziło o złą wolę gości, może prezent dali wcześniej, a życzenia na pewno złożyli pod kościołem :wink: .

Jak już ten temat jest poruszony to tak prawdę mówiąc nie podoba mi się to wręczanie prezentów i życzenia po oczepinach.
Trwa to pewnie coś ok. godziny, a ja wolałabym żeby w tym czasie się goście bawili, a nie po raz kolejny składali życzenia :? . Szkoda czasu :wink:
A często zdarza się tak, że właśnie goście nie wiedzą, że po oczepinach jest specjalny moment na wręczanie prezentów i przekazują je Młodym wcześniej, a potem jak nie ustawią się w kolejce "prezentowej" to niektóre życzliwe ciocie patrzą się jak na dziwolągów. I jak taki ktoś ma się czuć?
_________________
Ostatnio zmieniony przez Calinka Sro Sty 18, 2006 10:56 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Agatka_P 


Wiek: 41
Dołączyła: 07 Wrz 2005
Posty: 1093
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 10:53 am   

Calinka napisał/a:
Nie wszędzie jest zwyczaj dawania prezentów po oczepinach, więc może nie chodziło o złą wolę gości, może prezent dali wcześniej, a życzenia na pewno złożyli pod kościołem :wink:


W 100 % nie dali prezentów żadnych były tylko życzenia pod kościołem
 
 
Alma_ 


Dołączyła: 03 Paź 2005
Posty: 3531
Skąd: z całkiem bliska
Ostrzeżeń:
 1/3/7
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 11:06 am   

Cóż - nie prezenty nie są przecież obowiązkowe na weselu... a życzenia były, jak pisałaś, pod kościołem.
_________________
chez alma |
 
 
Alma_ 


Dołączyła: 03 Paź 2005
Posty: 3531
Skąd: z całkiem bliska
Ostrzeżeń:
 1/3/7
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 11:18 am   

Czyli jedno wielkie nieporozumienie. Rodziny się wprawdzie nie wybiera, ale nie zazdroszczę tej parze... :?
_________________
chez alma |
 
 
bajeczka 


Wiek: 43
Dołączyła: 04 Mar 2005
Posty: 940
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 18, 2006 9:06 pm   

Alma_ napisał/a:
Proponuję obejrzeć film "Wesele". I nie powtarzać błędów - czyli robić wszystko dokłądnie na odwrót niż w tym filmie... Jedna wielka wpadka :roll:


Widziałam - film chała totalna, ale mozna sie troche nauczyć z niego :)
_________________


Życzę miłego dnia i pozdrawiam Cię gorąco Gość :)
 
 
 
Nikulec 

Wiek: 42
Dołączyła: 07 Lis 2006
Posty: 171
Skąd: łódź
Wysłany: Nie Lis 19, 2006 11:33 pm   

Bardzo fajny temacik :D Można dzięki niemu się ustrzec tego czy owego :) Szkoda tylko, że tak spada :( A może by go przykleić - bo naprawdę fajne wskazówki tu są.

Ja ze swojej strony dodam jedną sytuację. Byłam kiedyś na weselu, gdzie stół był porozbijany na 3 części: dla młodzieży, dorosłych i seniorów. Młodzi zapewne zakładali, że każdy najlepiej będzie się czuł przy stole wśród swoich rówieśników. W tym przypadku jednak taka integracja nie powiodła się :( Skutek tego był taki, że siedziałam obok strasznie nudnego kolesia i zarozumiałej siostry panny młodej :( Także jadłam szybciutko sama, później brałam swój kieliszek i szłam porozmawiać z kimś sensownym. Jak dla mnie ludzie powinni być pousadzani w ramach możliwości tak jak sami chcą, z osobami które lubią. Ja wiem, że na weselu głównie tańczy się, ale w przerwach między szaleństwem, posilając się i pijąc winko, miło by było mieć wokół siebie towarzystwo takie jak nam pasuje :]

[ Dodano: Nie Lis 19, 2006 11:35 pm ]
Aha, poza tym na weselu tym byli też moi dziadkowie - ludzie całkiem młodzi duchem, i niezupełnie odpowiadało im siedzenie przy "stole staruszków" :(
 
 
Agas 


Dołączyła: 17 Lip 2006
Posty: 115
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Lis 21, 2006 10:37 am   

będąc w sierpniu w tym roku na weselu u znajomych spotkałam sie z czymś takim jak:
orkiestra zaprasza gości weselnych do wspolnej zabawy na parkiet , gdzie w tym samym momencie kelnerzy wnoszą lody (a były one podane po tym głóownym pierwszym obiedzie)
totalna klapa :hyhy: :rotfl: a finał był taki żę kelnerzy wszystko musieli zabrać z powrotem na zaplecze do kuchni.
 
 
Misiamo 

Wiek: 47
Dołączyła: 13 Cze 2005
Posty: 241
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Lis 21, 2006 10:53 am   

1. Byłam na weselu, na którym podczas pierwszego tańca pary młodej, wyskoczył jakiś wujek z ciocia i też zaczęli wywijać. Nie wyglądało to dobrze...
Niestety nie wiem jak ustrzec sie od takiego "błędu". Może orkiestra powinna powiedzieć, że ten pierwszy taniec tańczą tylko Młodzi?

2. Niech Pan Młody - bez względu na to jak leżą na nim spodnie podczas przymiarki - weźmie pasek do spodni :)
 
 
adriannaaa 


Wiek: 44
Dołączyła: 08 Lut 2006
Posty: 659
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Lis 21, 2006 12:22 pm   

nawet jełsi nie za bardzo lbicie DJów czy innych wodzirejów - to jednak lepiej takowych zaprosić an wesele.. Na naszym była muzyka z mp3, ludzie sie bawili dobrze, jednak - chyba zabrakło "dla każdego cos miłego", a do tego czesć gości przegapiła nasz 1. taniec, czy ognisko. Zabrakło kogoś, kto by pokierował tym co się dzieje na całej imprezie. a z 2. strony czesć gości zadowolona była, że nie było to właśnie takei typowe weselegdzie ktoś im mówi - teraz jemy, teraz tańczymy, a traz młoda para ma zrobic gorzko... tak więc kwestia gustu jednak:))
_________________



typ kobiety, co spala kotlety;)
 
 
Amy 


Wiek: 44
Dołączyła: 17 Sie 2004
Posty: 245
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Gru 25, 2006 11:24 pm   

kryszka napisał/a:
Ale z tymi pieniążkami to też trzeba uważać. Byleby goście nie rzucali dużymi monetami, bo można sobie guza nabić. :wink:


A ryż żeby nie brudził trzeba wcześniej dobrze opłukać. :) Tylko jak to gościom powiedzieć?


Mąż mojej koleżanki z roku dostał całym woreczkiem pieniążków (bo komuś się wymknęły z ręki), a że łysy jest to miał pamiątkę w postaci guza, ryżem też ich obsypali, był wszędzie, zwłaszcza pod gorsetem, rano jak zdejmowała, był "ugotowany". Ale ja nie mam nic przeciwko ryżowi i pieniążkom, w końcu to na szczęście i bogactwo. A co do koloru garnituru, to z całą bezwzględnością powinien być ciemny, żeby dobrze kontrastował z suknią panny młodej, inaczej para młoda wydaje się mdła. A co do płukania ryżu... myślę że nie będzie nietaktem (teraz juz mało co jest nietaktem) dołożyc do zaproszenia karteczkę z bardzo uprzejmą prośbą, że gdyby cos, to bardzo byćmy prosili, tyle się teraz umieszcza informacji najróżniejszych....
_________________
Emi

 
 
 
*Asiek 
Moderator
Czarownica vel Anioł


Dołączyła: 05 Sty 2004
Posty: 2217
Skąd: Kiedyś Łódź
Wysłany: Czw Gru 28, 2006 9:36 am   

Dyskusję o kolorze garnituru - co wypada, co nie :) - przeniosłam tutaj : http://www.forum.wesele-l...opic.php?t=5393
_________________
 
 
Szpilka 

Wiek: 39
Dołączyła: 14 Sie 2006
Posty: 362
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Sty 31, 2007 10:09 pm   

jak jeszcze troche poczytam tych przestróg to chyba do samego slubu nie bede mogla spac :) )))
_________________


Buziaki Gość
 
 
Tissaia 
pani stara*


Wiek: 38
Dołączyła: 14 Kwi 2008
Posty: 536
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Lip 17, 2008 11:36 pm   

Cytat:
Inni znajomi: Młodzi zaraz po uroczystości w Kościele pojechali do fotografa. Goście w restauracji czekali ponad 1,5h na ich przyjazd. Dodam, że do przyjazdu Młodych nie podano nawet napojów. Oprócz tego było to naprawdę bardzo fajne wesele, świetnie się bawiłam i mile wspominam to wesele. Więc nie przejmujcie się tak wpadkami! Liczy się "całokształt"!


Byłam w identycznej sytuacji: młodzi u fotografa, kuchnia się niecierpliwi, goście się nudzą, orkiestra wymyśliła taniec świadków - jakoś to ratowało sytuację, ale jednak wspomnienie tego czekania pozostaje. Nauczyłam się dobrze, żeby takich numerów nie robić.

A co do zabawnych wpadek - koleżanka zapomniała pocałować młodego na ślubie. On biedny czeka, a ona już chciała wychodzić. Wyglądało to tak komicznie, że wszyscy się roześmiali. No ale wiadomo - nerwy :)
_________________
*Mój wieczór panieński, etap szaleństw w klubie, przyplątuje się jakiś facet i zwraca do mojej zamężnej już wtedy koleżanki:
-To ty jesteś ta panna młoda?
Koleżanka:
-Nie, ja jestem już pani stara...

Mission accomplished 06.06.09. :)
 
 
doni_iza 

Wiek: 42
Dołączyła: 29 Paź 2007
Posty: 1974
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Lip 18, 2008 9:23 am   

Ja natomiast byłam na weselu, na którym wykupywanie butów było totalnie nie przemyślane przez zespół i młodych. Na biegu były wymyślane zadania dla osób które zabrały buty. O ile jednak to jakoś poszło, to potem wyszedł na środek chłopak, który młodej zabrał podwiązkę i oczekiwał ze tez będzie wykupne i tak dalej. No ale niestety praktycznie ani zespól, ani młodzi się nie zainteresowali nim,( po prostu olewka totalna) a na dodatek kuchnia wjechała z tortem. Chłopakowi się głupio zrobiło, na szczęście młody się zreflektował i dal mu flaszeczkę na wykupne.
Dlatego uważam, że oczepiny tez trzeba przemyśleć, a ni iść na żywioł bo można kogoś niechcący urazić .:smile:
_________________
 
 
izunia_82 

Wiek: 41
Dołączyła: 07 Lis 2007
Posty: 1376
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Lip 18, 2008 3:29 pm   

doni_iza zgadzam się z Tobą w zupełności. Też uważam, że oczepiny powinny być przemyślane, żeby nie mieć głupiej wpadki. Ja jako młoda to chyba bym się ze wstydu spaliła gdybym przez swoją czy orkiestry nieuwagę i niedopilnowanie obraziła swoich gości weselnych.
_________________


 
 
Yoanna 
mamuśka


Wiek: 39
Dołączyła: 12 Lis 2007
Posty: 1441
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Lip 19, 2008 12:47 pm   

Bardzo pożyteczne i pouczające rady :razz:
Osobiście nie lubię, kiedy Młodzi znikają na zbyt długo z sali (koleżanka której świadkowałam ulotniła sie do pokoju, żeby odpocząć przez ok.1h :kwasny: )
_________________
 
 
alexa 

Dołączyła: 20 Lut 2008
Posty: 35
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Lip 19, 2008 6:24 pm   

już jestem ciekawa jakie my wpadki na ślubie zaliczymy..aż się zaczynam bać :?

a co do moich doświadczeń z innych wesel, to:
1. raz młodzi w trakcie wesela pojechali do fotografa..jakos kolo 22..i przez prawie 2 godziny goscie sami na sali zostali i jakoś zabawa nie najlepiej się kręciła przez ten czas;
2. na innym weselu pan młody tak się spił, że ledwo wysiedział na oczepinach;
3. byłam też na weselu gdzie sala taneczna była osobno i nie jest to najciekawsze rozwiazanie; tym bardziej ze idąc z sali jadalnej do sali tanecznej było też wyjście na taras czy coś w tym stylu, a że było gorąco, to do sali tanecznej już mało kto docierał, bo większość wolała sie przewietrzyć:) w sumie tak mało jeszcze na żadnym weslu nie tańczyłam..w sumie dziwne to wesele było, chociaż miejsce przecudne
4. no i jeszcze wesele gdzie kelnerki chodziły w fartuszkach w kratkę...wygladały jak z PRL-owskiej stołówki..moze to szczegół, który nie wpłynął na jakość imprezy (wszyscy bawili się doskonale), ale naprawdę nie mogłam patrzeć na te panie..jakoś nie komponowały się zupełnie z tą salą i wieczorowo ubranymi goścmi
mam nadzieje ze na naszej sali kelnerzy beda normalnie wygladac...myslicie ze wypada zapytać wlascicielke wczesniej? czy nie zaprzatac sobie głowy taką pierdołą i to ja mam coś z głową, ze mnie wygląd kelnerek tak poruszyl? :)
_________________
alexa

Ostatnio zmieniony przez alexa Sob Lip 19, 2008 6:26 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
ava 


Wiek: 39
Dołączyła: 12 Lut 2008
Posty: 3728
Skąd: Bełchatów/Łódź
Wysłany: Sob Lip 19, 2008 7:03 pm   

alexa napisał/a:
mam nadzieje ze na naszej sali kelnerzy beda normalnie wygladac...myslicie ze wypada zapytać wlascicielke wczesniej? czy nie zaprzatac sobie głowy taką pierdołą i to ja mam coś z głową, ze mnie wygląd kelnerek tak poruszyl? :)


Moim skromnym zdaniem jak najbardziej możesz o to zapytać.

Byłam kiedyś na poprawinach, gdzie młoda (chyba w 4 miesiącu ciąży) popłakała się, gdy jej świeżo poślubiony mąż dopłacił zespołowi, żeby ten pograł godzinę dłużej- bo pani młoda była bardzo zmęczona, a przez zachowanie młodego goście nie chcieli jeszcze opuścić imprezy :kwasny:
_________________
Nasz ślub - 05.09.2009r.

 
 
magdasid 
kocia mama ;)


Wiek: 44
Dołączyła: 08 Lis 2007
Posty: 369
Skąd: Uć ;)
Wysłany: Nie Lip 20, 2008 12:31 am   

alexa napisał/a:
no i jeszcze wesele gdzie kelnerki chodziły w fartuszkach w kratkę...wygladały jak z PRL-owskiej stołówki..moze to szczegół, który nie wpłynął na jakość imprezy (wszyscy bawili się doskonale), ale naprawdę nie mogłam patrzeć na te panie.

:o Byłam na wielu weselach i możesz mi grozić bronią a za żadne skarby świata nie będę potrafiła Ci powiedzieć w co kelnerzy/kelnerki/Panie z obsługi były ubrane! Dla mnie ważniejsze są jednak inne rzeczy. Istotne jest, żeby było czysto,schludnie, i na czas. A czy jest w kratkę, w paski czy w ciapki to nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Podkreślam-DLA MNIE. Bo Wy oczywiście możecie mieć inne zdanie i macie do tego pełne prawo. :)
 
 
 
555 


Dołączyła: 02 Lis 2006
Posty: 1486
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Lip 20, 2008 8:57 am   

Magda, nie zwrocilas uwagi, bo widocznie nie rzucalo sie w oczy..
Alexa, ja pytalam wlascicielke, jaki stroj maja kelnerzy na takie imprezy i moglam sobie panow obejrzec, bo akurat byl to ich standardowy stroj, w ktorym pracowali..
_________________
 
 
gosc
[Usunięty]

Wysłany: Nie Lip 20, 2008 10:46 am   

no my przed naszym weselem również zapytaliśmy jak będzie ubrana obsŁuga i kierownik sali zupeŁnie nie byŁ zdziwiony tym pytaniem. Dodam, że obsŁuga prezentowaŁa się bardzo dobrze :)

Również uważam, że dzielenie wesela na dwie sale - konsumpcyjnej i weselnej nie jest najlepszym pomysŁem z tej prostej przyczyny, że zespóŁ/DJ nie ma kontaktu z weselnikami. Takie wesele jest rwane i chaotyczne, no chyba że mŁodzi baaardzo dokŁadnie ustalą z orkiestrą harmonogram wesela. ByŁam ostatnio na weselu, na którym nie zostaŁo to zrobione i czasem mŁodzi sami nie wiedzieli o co orkiestrze chodzi, czemu ich proszą na salę od stoŁu albo każą się np. podnieść.

Druga rzecz, o któej należy pamiętać to Marsz Mendhelsona - jest on grany na sam koniec mszy ślubnej. Nawet jeśli utwór grany wcześniej się przedŁuża, MŁodzi powinni czekać przy oŁtarzu na Marsz. Ci sami MŁodzi, u których byliśmy ostatnio, zapomnieli o tym i wyszli z KościoŁa a Marsza zagrano dla resztki gości pozostających w Kościele. Pewnie MŁodzi byli zbyt przejęci, żeby o tym pamiętać ale zupeŁnie mi się to nie podobaŁo.
 
 
Tajgete 
żona swojego męża :)


Wiek: 40
Dołączyła: 24 Mar 2008
Posty: 833
Skąd: Kolumna
Wysłany: Pon Wrz 08, 2008 11:53 pm   

Dzisiaj wróciła do pracy moja koleżanka, która brała ślub w tamtym tygodniu i opowiedziała mi kilka mrożących dech w piersiach historii. W czwartek z ciekawości pojechali na salę (wesele było w OSP z kucharkami) i tam kucharka poprosiła ich na bok i powiedziała, że jej zdaniem jest coś nie tak z mięsem. Faktycznie, rzeźnik sprzedał im nieświeże mięso, a ojciec młodej, który to odbierał - nie zauważył. Przytomność kucharki uratowała gości przed zatruciem, ale młodzi cały piątek kupowali mięso na nowo... :roll:

Salę dekorowała im zaprzyjaźniona firma, która dekorowała wcześniej sale na wesela rodzeństwa. Umówili się wcześniej, wybrali zdjęcia, zapłacili. Nie przejmowali się umową, bo wiadomo - znajomi. Dekoratorzy zrobili dekorację zupełnie inną, niż się umawiano - podobno straszną, w pięciu kolorach ("zrobili mi Łowicz"). Gdy młodzi zaprotestowali i poprosili o zmianę usłyszeli, że jeśli im się nie podoba, to oni to zdejmą i się wyniosą. Młodzi musieli JESZCZE RAZ zapłacić firmie i w piątek wieczorem dekoracja była robiona od nowa... :roll:

Szczególnie to drugie wyprowadziło mnie z równowagi. Bo o ile w pierwszym przypadku można jeszcze (chociaż to naciągane) wierzyć, że rzeźnik też nie zauważył, że mięso jest nieświeże, że popsuło się już po przywiezieniu... o tyle w drugiej sytuacji jest to po prostu czyste wykorzystywanie sytuacji. Najciekawsze jest to, że byliśmy blisko podpisania umowy z tą firmą, właśnie z polecenia koleżanki... :evil:
_________________
 
 
k_czarownica 

Wiek: 38
Dołączyła: 04 Mar 2008
Posty: 1
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Lis 13, 2008 1:03 am   

A mnie i mojemu R. bardzo się nie podoba zbieranie talerzy po posiłku, ale bez sztućców. W efekcie trzy kolejne posiłki je się tym samym widelcem i nożem, na których zasycha coraz grubsza warstewka tłuszczu. Nie wygląda to ani higienicznie, ani estetycznie. Jak będzie trzeba, mycie sztućców po każdym posiłku zapewnimy sobie na piśmie ;)
 
 
 
fatuus 

Wiek: 40
Dołączyła: 12 Lis 2008
Posty: 9
Skąd: Łask
Wysłany: Czw Lis 13, 2008 11:31 am   

elza napisał/a:
Jeśli chodzi o weselne wpadki, to dwa lata temu miałam okazję być na przyjęciu organizowanym w remizie strażackiej. Przy stołach nie siedzieliśmy na krzesłach, ale były ławki.


Wlasnie o lawkach chcialam napisac, ktorys rok do tylu bylam na podobnym weselu. Remiza strazacka i lawki, na domiar zlego lawki byly malowane kilka dni przed weselem. Co prawda powysychaly na zewnatrz, ale gdy panie siadaly w dlugich sukniach i podkurczaly nogi, niestety okazalo sie, ze spody lawek nie wyschly i wiekszosc sukienek zostala zniszczona. Spora wpadka.

[ Dodano: Czw Lis 13, 2008 6:06 pm ]
Kolejny blad czy wpadka, jak zwal tak zwal, ktora wlasnie sobie przypomnialam. Nie bylam co prawda na tym weselu, ale ogladalam plyte i delikatnie mowiac bylam zdegustowana. Nie wiem kto popelnil blad, panstwo mlodzi czy ich goscie, ale nie wygladalo to ciekawie. Piekna sala, piekna muzyka, goscie tancza, zadowoleni, usmiechnieci... Wszystko okey. Szukam wzrokiem mlodej pary, rowniez tancza, w jakims kaciku pod sciana, zupelnie zignorowani i odseparowani od reszty... Wygladalo to bardzo nieladnie, W koncu to mloda para ma byc w centrum zainteresowania...
 
 
alexaw 

Wiek: 38
Dołączyła: 18 Gru 2008
Posty: 25
Skąd: ...
Wysłany: Pon Sty 12, 2009 11:09 am   

Mnie na jednym weselu bardzo się nie podobało gdy młodzi pojechali w trakcie wesela na zdjęcia i nie było ich z trzy godziny:roll: Goście się w ogóle praktycznie nie bawili :-? No i nie wspominając o tym że było tłoczno, duszno i większość czasu goście spędzili na powietrzu a nie na sali...
_________________
alexaw
 
 
meam 

Wiek: 38
Dołączyła: 06 Gru 2008
Posty: 45
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Sty 13, 2009 4:10 am   

1. Byłam na weselu, na którym chleb podawany był w foliowych torebkach.
2. Jeden z gości tak się upił, że chciał bić kilka osób, w tym pannę młodą.
_________________
 
 
Audiolka 


Wiek: 39
Dołączyła: 25 Kwi 2008
Posty: 2581
Skąd: Uć
Wysłany: Wto Sty 13, 2009 9:36 am   

Na jednym weselu na którym byłam nie było kamerzysty, było to dla mnie troszkę dziwne-ale cóż młodzi powiedzieli, ze byliby skrępowani.
Inne wesele-oczepiny-kilka pań usiadło na ławce-w środku młoda-i kazano młodemu szukać żony (miał zamknięte oczy) dotykanie piersi przede wszystkim-nie podobało mi się to.
Na naszym weselu zespół położył kwiaty w kształcie serca-zorientowałam się jak szliśmy na sale tańczyć-totalnie mi się to nie podobało-ale nie popsuło wesela :)
Byłam też na kilku weselach, gdzie młodzi przyjechali ostatni na salę -to mi się nie podobało.
Do tej pory na poprawinach zawsze spotykałam się z tym, ze młodzi stali przed salą i czekali na gości (nie na wszystkich gości, ale wypadałoby niektórych przywitać). Wiadomo, ze jak poprawiny mają być o 16-do goście są o 17. Wchodzimy na salę-młodzi siedzą za stołem-olali wszystkich- :? non stop wychodzili z sali. Praktycznie ich nie było na poprawinach.
 
 
mietka 
double trouble


Wiek: 46
Dołączyła: 28 Cze 2007
Posty: 1749
Skąd: Łódź/Żabiczki
Wysłany: Wto Sty 13, 2009 10:23 am   

Cytat:
Na jednym weselu na którym byłam nie było kamerzysty, było to dla mnie troszkę dziwne


na naszym nie bylo, bo nie chcielismy i absolutnie tego nie zaluje.
podobno moj kuzyn ma gdzies na kompie zrzucony z kamery film ze slubu (glownie przysiege), ale jeszcze jej nie widzielismy ;d
_________________
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Sty 13, 2009 10:36 am   

Audiolka napisał/a:
Na jednym weselu na którym byłam nie było kamerzysty, było to dla mnie troszkę dziwne


Dlaczego? Czy kamerzysta to jakiś wymóg na weselu? Jak szampan na powitanie?

Audiolka napisał/a:
Byłam też na kilku weselach, gdzie młodzi przyjechali ostatni na salę -to mi się nie podobało.


Jak to? Młodzi zawsze przyjeżdżają jako ostatni na salę. Wszyscy weselnicy powinni na nich już czekać.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
statystyki odwiedzin z innych stron


Publikowanie w całości lub fragmentach treści zawartych na Łódzkim Forum Weselnym bez zgody administratorów forum jest zabronione.
Reklamy
www.foto-sobieraj.com.pl